Temat szpitala i jego problemów poruszaliśmy ponad miesiąc temu. Tym razem chcieliśmy dowiedzieć się więcej co się dzieje, szczególnie że trwa kampania wyborcza i politykom zależy na rozwiązywaniu problemów dla korzyści politycznych.
Niestety poprzednie deklaracje i zaangażowanie w walkę szpitala nie przynoszą realnych skutków.
Próba kontaktu z władzami szpitala
Od kilku dni odwiedzałem szpital w Lesku chcąc dowiedzieć się, jakie środki są podejmowane, aby placówkę uratować. Uznałem, że najlepszym rozmówcą będzie ordynator oddziału noworodków” dr. Iwona Holcman. Pani doktor wyraziła zgodę na rozmowę pod warunkiem, że zgodzi się na nią również p.o. dyrektora Łukasz Podkalicki i podczas prywatnej rozmowy ze mną wykazała się niebagatelną wiedzą o sytuacji leskiego szpitala. Złożyłem stosowną prośbę o taką zgodę, ale niestety wszystko wskazuje na to, że dyr. Podkalicki nie wyrazi zgody, abym mógł przeprowadzić wywiad z dr. Iwoną Holcman.
Uzyskaliśmy kontakt z Panem dyrektor i będziemy starać się ustalić aktualny stan rzeczy i poinformujemy o tym.
Stan aktualny
Obecnie szpital w Lesku jest zadłużony na 77 milionów złotych , pobory za marzec pracownicy szpitala uzyskają dzięki radzie powiatu, która przeznaczyła na ten cel 1 milion złotych, także gdyby nie hojność rady powiatu to pracownicy w marcu nie otrzymaliby świadczeń. Można powiedzieć dobre i to, ale gdyby nie kampania samorządowa i święta to czy te środki pieniężne trafiłyby na konta pracowników z pewnością nie. Można zatem wysnuć wniosek, że ta cisza medialna wokół szpitala w Lesku po wyborach samorządowych stanie burzą z siłą huraganu. Co prawda zdaniem niektórych włodarzy wojewódzkich padają zapewnienia, że należy wykluczyć likwidację szpitala , ale z uwagą, że na dotychczasowych zasadach jest to niemożliwe, czyli szpital w Lesku czeka restrukturyzacja. Rodzi się więc uwaga – jaki los czeka oddział ginekologiczno- położniczy, który na terenie Bieszczad jest niezbędny, w przypadku jego likwidacji kobiety z regionu będą musiały rodzić w dość odległym Brzozowie i raczej przy pomocy transportu lotniczego co w kapryśnej aurze bieszczadzkiej pogody może nieść za sobą niewykonalność tej usługi.
Plany i pomysły
Istotne jest zadanie pytania dlaczego podpisano kontrakt z NFZ który od początku był nie do zrealizowania, również pomysł, aby połączyć szpitale w Lesku, Ustrzykach Dolnych i w Sanoku w całość wydaje się projektom trudnym do realizacji biorąc pod uwagę obecną sytuację ekonomiczną szpitala w Lesku. Na pewno dzielnie zachowuje się personel medyczny, ponieważ odwiedzając szpital niejednokrotnie, nie zauważyłem, aby personel medyczny swoje zaniepokojenie losem szpitala w Lesku czyli możliwością utraty pracy przenosił te emocje na pacjentów. Podczas prywatnych rozmów z personelem zauważalny jest niepokój personelu, ale szpital pracuje i dzieleni nie poddaje się.
Polityczne zainteresowanie bez skutków
Oczywiście niemal przez wszystkie miesiące zimowe lescy samorządowcy w osobach starosty i burmistrza oraz pracowników szpitala odwiedzali Warszawę i prowadzili rozmowy w celu pomocy leskiemu szpitalowi na szczeblu ministerialnym i biorąc pod uwagę powyborczą zmianę na szczeblach władzy gdzie ton nadaje Platforma Obywatelska, której politycy deklarowali zażartą walkę o utrzymanie pracy szpitala w niezmienionej formie, na pewno nie jeden mieszkaniec Bieszczad wierzył w spełnienie tych obietnic. Na pewno sytuacja w kraju nie sprzyja leskiemu szpitalowi – strajk rolników, wojna nieopodal, powoduje pewne zepchnięcie leskiego problemu na margines zdarzeń o wymiarze mniej istotnym niż te powyżej. I tak rzeczywiście jest tylko należy pamiętać, że opiekę medyczną gwarantuje nam konstytucja, a nie chłodna kalkulacja ekonomiczna, która ludzkie zdrowie i życie sprowadza do rachunku ekonomicznego